Zaloguj się:

lub  
 
 

WSZYSTKO ZACZYNA SIĘ OD MARZEŃ. Wywiad z Iwoną Lewandowską.

 

autor: Iwona Ludwinek - Zarzeka, opublikowano: 18/12/2012

Jeszcze do niedawna debiutowała w maratonie, a już ma za sobą złamanie bariery 2:30. Trzy razy z rzędu wygrała uliczny bieg Biegnij Warszawo. Poszczycić się może m.in. złotymi medalami zdobytymi na Mistrzostwach Polski Seniorów w Lidzbarku Warmińskim (10000m) i rok później w Bielsku-Białej (10km). Trenuje od 13 lat, a ostatnie sezony pokazują, że  jeszcze dużo ma do pokazania na światowej arenie biegowej.

O bieganiu i nie tylko rozmawia z nami Iwona Lewandowska

 

Jak się zostaje zawodową biegaczką?

Wszystko zaczyna się marzeń. Patrząc ponad 13 lat wstecz, kiedy jeszcze nie miałam nic wspólnego ze sportem, poza lekcjami WF i koleżeńską grą w piłkę nożną, zawsze znajdowałam czas by oglądać przed telewizorem najważniejsze imprezy sportowe, szczególnie Igrzyska Olimpijskie. Kibicowałam Polakom w sportach indywidualnych i zespołowych. Widząc jak walczą o miano najlepszego sportowca, jaką radość przeżywają stojąc na podium – zapragnęłam być w tym samym miejscu. Zaczynając przygodę ze sportem chciałam dojść na sam szczyt, zaczynając oczywiście od sukcesów w nieco mniejszej skali. Apetyt na sukces rósł wraz z poprawą wyników na kolejnych zawodach. Pierwszy medal zdobyłam po roku trenowania. Było to srebro na 1000 m na Halowych Mistrzostwach Polski Juniorów Młodszych. Dwa miesiące później okazałam się najlepsza w biegu przełajowym na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży. W czasach juniorowskich zdobywałam po 4 medale rocznie. Będąc w kategorii modzieżowca wzięłam udział w trzech Mistrzostwach Europy – w Erfurcie i Debreczynie na dystansie 3000 m z przeszkodami oraz w Toro w biegach przełajowych, gdzie zdobyłam brązowy medal drużynowo. Mimo, że często przytrafiały mi się kontuzje to zawsze potrafiłam wywalczyć medal, choćby samą siłą woli. Nawet po dwóch latach rozłąki ze sportem w głębi duszy czułam, że jestem stworzona do tego by biegać szybko. Przez cały ten ciężki okres kontuzji nie przestałam wierzyć w swoje możliwości. Nie mogłabym później spojrzeć w lustro i żałować, że nie spróbowałam jeszcze raz. W końcu do odważnych świat należy. Wróciłam zatem w całkiem dobrym stylu na krajowe podwórko i arenę międzynarodową. Przekwalifikowałam się zarazem na biegi długie z dystansem maratońskim włącznie, z którym to wiążę w tym momencie największe nadzieje.

 

Czy przed tym, jak zaczęłaś wygrywać na większą skalę, słyszałaś takie zdania skierowane do Ciebie jak np: daj spokój z tym bieganiem, zajmij się czymś poważnym?

A dlaczego sport od razu kojarzy się z czymś mało poważnym? Ja traktuję bieganie bardzo serio. Ale od samego początku zdawałam sobie sprawę, że na tym nie kończy się świat. Sport to nie wszystko. Wystarczy, że przytrafi się kontuzja i można zostać na przysłowiowym lodzie. Nie zaniedbywałam nauki czy innych obowiązków. Owszem bardzo przejmowałam się każdym startem, każdym niepowodzeniem, ale nigdy nie miałam klapek na oczach. Najgorsze były te okresy, gdy kontuzja nie pozwalała na przygotowanie pełni formy oraz walkę o medale i rekordy. Wtedy zdarzało mi się usłyszeć, że szkoda mojego zdrowia. Jednak moja rodzina kibicowała mi odkąd pojechałam na pierwsze w życiu zawody i zawsze mogę liczyć na ich wsparcie. Oni wiedzą, że ja sama wiem, co dla mnie najlepsze.

 

Śledziłam od początku Twoją historię związaną ze sławnymi 38 sekundami, których brakowało Ci, by zakwalifikować się na igrzyska w Londynie. Było dramatycznie, ale szybko się podniosłaś. Masz żal do związkowców?

Nie było żadnego dramatu, choć żal w sercu pozostał. Nie podniosłam się szybko, bo tak naprawdę w ogóle nie załamałam się. Start w Los Angeles nie był w żadnym wypadku porażką. Na tak trudnej trasie pobiegłam najlepiej jak mogłam. A że nie starczyło na wyjazd do Londynu – mówi się trudno i żyje się dalej. Byłam świadoma przygotowania na wynik poniżej 2:30. Wiedziałam, że w następnym maratonie ta granica pęknie. Po tylu przebieganych kilometrach i wykonanej ciężkiej pracy zawodnik czuje, w jakiej jest formie. A ja byłam w życiowej. Pan Bóg miał jednak dla mnie inny plan. Teraz nie ma sensu gdybać. Mogę jedynie podziękować PZLA za umożliwienie mi przygotowań do mijającego sezonu. Dzięki temu pobiegłam najlepszy wynik w maratonie w Polsce na koniec sezonu 2012 roku i mogę pochwalić się rekordem Polski na 20 km.

 

We Frankfurcie pokazałaś też, że stać Cię na wiele: zegar na mecie wskazywał 2:28:32. Czy poprzez ten maraton chciałaś udowodnić sobie czy PZLA swoją wartość jako zawodniczki?

Ukończenie maratonu z punktu widzenia przyszłego sezonu było bardzo istotne. Zależało nam by potwierdzić się przed PZLA i od razu uzyskać minimum na Mistrzostwa Świata w Moskwie. Tym samym zapewniłabym sobie jakże ważne szkolenie i miejsce w kadrze Polski.

Dlatego bardzo chciałam wystartować i pobiec poniżej 2:30:00. Ale przede wszystkim udowodnić sobie i innym, że warto było dać mi szansę na walkę na Igrzyskach Olimpijskich.

Niewątpliwie warto było męczyć się 42,195 km by pobiec po rekord życiowy, poprawić go o ponad 2 minuty. Cieszę się tym bardziej, że byłam pierwszą z Europejek. Start ten był wielką niewiadomą, ale teraz jestem szczęśliwa, że pomimo kontuzji zaryzykowałam. Nie udałoby mi się tego dokonać, gdyby nie pomoc mojego kolegi z grupy Jakubowski Team – Emilka Dobrowolskiego. Przebiegł on ze mną cały dystans nie tylko nadając tempo, ale również dopingując podczas biegu. Okazało się to bardzo ważne, szczególnie w chwilach zwątpienia po 30-tym kilometrze.

 

Jerzy Skarżyński wypowiada się o Tobie, jako o bardzo utalentowanej zawodniczce, nie ma on wątpliwości, że złamanie bariery 2:25 w maratonie jest w Twoim zasięgu. Czy wierzysz, że tak się stanie?

Bariery są tylko w naszej głowie. To jak słowo „niemożliwe”, które jest tylko słowem. Ogranicza nas nasza wyobraźnia, a moja nie ma granic. Wystarczy tylko pozytywne myślenie. Doceniam każdy obóz, każdy trening i każdy dzień z uśmiechem. Dlatego nie mam teraz ciśnienia i to jest fajne. Bawię się bieganiem J Nawet najmniejszy sukces sprawia mi ogromną radość.

 

Długo ubiegałaś się o posadę w wojsku. Możesz nam opowiedzieć, jak wygląda klasyczny dzień w armii? Jest czas, by trenować, regenerować się, wyjeżdżać na obozy biegowe?

Z mojej perspektywy było bardzo ciężko, gdyż rytm szkolenia kompletnie nie przystawał do rytmu życia sportowca.

Pierwszy dzień był bardzo ciężki, ale byłam na to przygotowana. Zdawałam sobie sprawę, iż będę musiała przyzwyczaić się do nowych warunków. Nie był to przecież jakiś obóz sportowy, tylko wojskowe szkolenie! Drugi dzień nie był jednak w żaden sposób lżejszy. Trzeci podobnie. Mijały dni, a mnie ogarniało coraz większe zniechęcenie. Powoli gasła nadzieja na chwilę normalności, na wykonanie jakiekolwiek treningu czy odpoczynek. Nie tak to miało wyglądać, nie tak to sobie wyobrażałam.

Dzień zaczynał się pobudką o 5:00 rano. Nim wzeszło słońce biegaliśmy na zaprawie około 3 km po terenie jednostki. Posiłki, na których panowała jedna zasada – pobierasz, jesz, wychodzisz - zaplanowane było następująco: śniadanie około 6:30, obiad 14.30 i kolacja 18.00. Program na każdy dzień był podobny: po śniadaniu tzw. „rejony”, czyli czyszczenie sal, łazienek, korytarzy, godzina 8:00 apel, po którym rozchodziliśmy się na zajęcia (wykłady, musztra, wychowanie fizyczne, zajęcia praktyczne), od obiadu do kolacji codziennie ćwiczyliśmy krok defiladowy do przysięgi. Im bliżej tego dnia tym większy wycisk. Po kilku dniach uzyskałam zgodę na wykonanie treningu po zajęciach. Rezygnowałam więc z kolacji i szłam na trening jak najszybciej, by wrócić zanim się ściemni. Potem szybka kąpiel, capsztyk 21:30 i wtedy gasło światło. Nocleg w dziesięcioosobowej sali. W ciągu dnia nie było czasu ani na kanapkę, ani na siusiu. Obowiązywał zakaz leżenia na łóżkach, zakaz rozmów przez telefon. Mi jednak najbardziej dały się we znaki ciężkie, toporne żołnierskie buty. Największy wycisk dostawaliśmy na musztrze, po której nogi aż puchły. Ciągłe zbiórki, stanie na baczność, brak możliwości odpoczynku. Z dnia na dzień zmęczenie narastało, a ja nie wiedziałam jak długo uda mi się tak przetrwać. Na treningach szurałam nogami. Nie było sensu robić nic innego niż rozbiegania. Pierwszy tydzień za mną a nadal same niewiadome. Odkąd wkroczyłam w szeregi armii plan treningowy został totalnie zaburzony. Zaplanowany wcześniej start w Maratonie Warszawskim w tej sytuacji byłby zbyt ryzykowny. Trzeba było zrezygnować. Byłam załamana. Na duchu podtrzymywała mnie świadomość, że moja decyzja o wstąpieniu w szeregi armii zaprocentuje lepszymi warunkami treningowymi w przyszłości.

Nie miałam innego wyjścia jak przyzwyczaić się do wojskowego trybu dnia i ciągłego zmieniania planów treningowych. Codziennie kontaktowałam się telefonicznie z Trenerem, aby ustalić kilka wariantów treningowych na następny dzień. Pozwolono mi też kilka razy wyjść na trening poza teren jednostki. To było wielkie ułatwienie, bo rozbieganie po zmroku na trzystumetrowej nierównej pętli crossowej w obrębie jednostki stanowiło wręcz prośbę o kontuzję. Po dwóch tygodniach udało wywalczyć się pierwszą przepustkę na zawody.

Przysięga wojskowa odbyła się 28 września. Wtedy też zostałam Żołnierzem Wojska Polskiego. Następne tygodnie miały być już łatwiejsze. Powinno się udać trenować i wypoczywać. Niestety luzów nadal nie było. Co więcej przyplątała się kontuzja. Nie skończyłam jednego treningu, na drugi dzień w ogóle nie dałam rady wyjść. Brak odpoczynku, rozciągania, sprawności zaowocował stanem zapalnym nerwu kulszowego. Dostałam przepustkę na wyjazd do Warszawy, gdzie jak najszybciej oddałam się w ręce fizjoterapeutów. W krótkiej perspektywie start w Biegnij Warszawo. Na pół godziny przed startem leżałam jeszcze na stole do masażu. Na szczęście na samym biegu nic nie bolało. Pobiegłam jednak asekuracyjnie, a mimo to udało się wygrać trzeci raz z rzędu, pobić rekord trasy i rekord życiowy na 10 km na ulicy – 32:56. Kontuzja nie została jednak wyleczona - ból powrócił. Zaczęły się problemy z kolejnymi treningami. W następnym tygodniu udało mi się ich zrobić pięć, a właściwie cztery i pół. A przede mną był priorytetowy start – Wojskowe Mistrzostwa Europy na 20 km.

 

To jednak nie wszystko. Piszesz obecnie pracę, której tematem jest „Intensywność wysiłków startowych i treningowych w biegach przeszkodowych i w biegu maratońskim”. I nie jest to bynajmniej magister a doktorat! Co Cię motywuje, by znaleźć jeszcze czas na zdobywanie wyższego stopnia naukowego?

Praca magisterska nie jest w dzisiejszych czasach niczym nadzwyczajnym. Szerszy dostęp do szkolnictwa wyższego spowodował, iż również stopień doktora staje się coraz bardziej powszechny. Żyjemy w czasach, w których wszystko pędzi wręcz do przodu. Stąd ważna jest umiejętność szerszego spojrzenia na to, co się dzieje dookoła, ale również szybkiego adaptowania się do nowych warunków i nauki coraz to innych rzeczy. Trzeba pogodzić się z tym, iż współczesny człowiek uczy się przez całe swoje życie.

Prawda jest też taka, że nie potrafiłabym żyć samym sportem. Muszę mieć jakąś odskocznię, która nie pozwala mi za dużo myśleć o bieganiu. Musi być jakaś równowaga. Co więcej, jestem z natury ciekawa i lubię zdobywać nowe umiejętności i wiedzę, nie tylko związaną ze sportem.

 

Biegasz pod okiem Marka Jakubowskiego. Zawsze sobie wyobrażałam, że trener jest kimś w rodzaju opiekuna, przyjaciela, który wysłucha, zrozumie, poklepie po plecach, ale i krzyknie mobilizująco w razie potrzeby. Jaki masz kontakt ze swoim trenerem? Czy Wasza współpraca sprowadza się do rozpisywania Ci planów, czy może relacje są bardziej zażyłe?

Współpracuję z Trenerem Jakubowskim trzy lata i efekty są znakomite. Zaczęłam po dwuletniej przerwie od poziomu około 36 minut na 10 km, a teraz szybciej pokonuję poszczególne dyszki po drodze w maratonie J Na samym początku mniej widywałam się z Trenerem na treningach. Teraz dużo częściej, gdyż razem wyjeżdżamy na obozy kadrowe, gdzie trenuję pod Jego okiem. Jeśli nie widzimy się, to praktycznie codziennie do siebie dzwonimy. Trener obserwuje mnie na treningu, wie jak się czuję każdego dnia, uważnie mnie słucha, jednak do planu treningowego nie wtrącam się i nie dyskutuję. Mam do niego ogromne zaufanie i wierzę, że razem osiągniemy wiele sukcesów na sportowej arenie.

To człowiek o anielskim sercu, zgodny, bardzo spokojny i opanowany. Przede wszystkim jest życiową osobą, która doskonale rozumie, że ma się też inne obowiązki – nie tylko trening. Potrafi wysłuchać, doradzić, przytulić, poklepać po plecach, ale i zdarzają się momenty, kiedy skarci – na szczęście bardzo rzadko. I jak dobrze, że szybko złość mu przechodzi:)

 

Ile biegasz średnio podczas sezonu?

Wchodząc w trening z każdym tygodniem pokonuję coraz więcej kilometrów. W okresie przygotowawczym biegam między 140-170 km w tygodniu, w trakcie bezpośrednich przygotowań do maratonu pokonuję do 190 km. Oczywiście w okresie startowym biegam najmniej, kilometraż spada do ok. 100 km w tygodniu. Przeszkodowcy i średniacy czasami biegają więcej, zatem mam jeszcze zapas.

 

Miewasz momenty zwątpienia? Kiedy to mówisz sobie: mam dosyć tego biegania... Co wtedy?

Mam chwile słabości, myślę, że jak każdy. Ale najważniejsze to umieć sobie z nimi radzić. Na mojej twarzy widać każdą emocję, szybko się denerwuję. Staram się w takich momentach nie podejmować żadnych pochopnych decyzji. Najlepiej się przespać i następnego dnia na pewno znajdzie się wyjście z trudnej sytuacji. Przecież zawsze po deszczu wychodzi słońce, a po nocy nastaje dzień.

Najtrudniejsze są te chwile, gdy coś nie wychodzi i zaczynamy się spinać... Nawet, jeśli nie poszło po naszej myśli to powinniśmy być zadowoleni, że dotarliśmy właśnie do tego miejsca w życiu, w którym inni dawno już by zawrócili. Każdy by chciał, aby wszystko szło zgodnie z planem. Ale to własnie niepowodzenia w takim samym, a może i większym stopniu kształtują nasz charakter. Nie ważne jak silne zadajesz ciosy. Ważne jest, jakie możesz przyjąć i walczyć dalej. Moje motto: ”Płynąć z prądem to nic wielkiego, pod prąd płynąć to dopiero wyczyn”.

 

Czy dajesz sobie szansę na klasyczne roztrenowanie?

Taki jest cykl przygotowań – okres przygotowawczy, startowy i przejściowy. Taka jest kolej rzeczy, trzeba koniecznie odpocząć po solidnie przepracowanym sezonie. Wtedy organizm odpoczywa i regeneruje się, to jest nie mniej ważne jak sam trening. Oczywiście biegam wtedy kilka razy w tygodniu, ale bez żadnych mocnych akcentów. Przyznaję się, że ostatnie moje okresy roztrenowania były zupełnie wolne od biegania. Jestem delikatną zawodniczką, która musi uważać na kontuzje. Dlatego gdy przychodzi moment roztrenowania to dla mnie jest to czas na leczenie.

 

Czy w ogóle jeszcze zostaje chwila na życie prywatne?

Moje życie prywatne to mój mężczyzna, rodzina, przyjaciele, studia, dobra książka, kino, zakupy. Nie biegam całe dnie, więc zawsze jest chwila na spędzenie jakoś czasu. Rzadko nudzę się :)

 

Twój partner również biega. Czy zdarza się Wam trenować razem?

W ostatnim sezonie większość czasu spędziłam na obozach. A Michał pracuje i nie ma możliwości tak częstych wyjazdów. Jego rytm dnia wygląda zupełnie inaczej niż mój. Treningi ma podporządkowane pod pracę. Razem biegamy sporadycznie z racji tego, że nie byłoby to dobre ani dla niego, ani dla mnie. Jedna osoba zawsze by na tym mogła stracić wynikowo. Dla nas to jest jasne, że on wykonuje treningi na innych prędkościach niż ja. Ale jeśli jest tylko okazja na wspólne wybieganie, to staram się dotrzymywać mu kroku, a i on wtedy pobiega spokojniej:) Czasami zdarzy się, że poprowadzi mi jakiś odcinek:)

Myślisz o zakładaniu rodziny? Są liczne przykłady na to, że żona i matka może być jednocześnie dobrą zawodniczką sportową. Ale czy to jednak nie utrudnia znacząco biegowego rozwoju? A może jest właśnie motorem do działania?

Jestem kobietą, a w przyszłości chciałabym być też i żoną, i matką. Myślę, że to ma duży wpływ na wyniki sportowe. Wszystko zależy od sytuacji, w której znajduje się taka kobieta. Akurat mężczyźni w tej kwestii mają zdecydowanie łatwiej. Przede wszystkim trzeba sobie wszystko dobrze przemyśleć i zaplanować, bo nie jest to łatwe. Niezwykle ważna jest pomoc bliskich osób, a także ściśle ułożony program dnia. Wszystko musi byś starannie poukładane i dograny każdy ruch. Gdy jest dziecko to ono jest na pierwszym miejscu. Niewątpliwie potrzeba dużo dyscypliny, samozaparcia oraz determinacji, by jednocześnie wychowywać dziecko i biegać na wysokim poziomie. Dlatego podziwiam takie osoby. Być może to właśnie dziecko jest dla nich inspiracją i ono dodaje sił? Może to dla dzieci matki są w stanie zdobywać medale? Jest dużo kobiet, które są dowodem na to, że rola żony czy matki nie jest żadną barierą w sporcie.

 

Co jest Twoim zdaniem najważniejsze w osiąganiu sukcesu biegowego?

Na osiągnięcie rekordu życiowego musi złożyć się kilka czynników, takich jak: forma i dyspozycja dnia, pogoda, rozegranie biegu, ranga zawodów itp. Ale najważniejsze to talent okupiony ciężką i czasami długą pracą. Aby odnieść sukces trzeba być cierpliwym, zdeterminowanym i wierzyć w swoje możliwości. Czasami trzeba czekać latami.

 

Czy jest osoba z kręgu niekoniecznie sportowego, która stanowi dla Ciebie absolutny autorytet?

Biegaczki: Paula Radclife i Jo Pavey – uświadamiają mnie, że każdy w biegu stara się z całych sił i walczy o najlepszy swój wynik i nie ważne kto jest na jakim poziomie. Czy ktoś biega 14:40 na 5 km czy 16:30 czy 19:20, każdy wkłada w to całe swoje serce i trzeba za to szanować każdego.

 

Jaką dałabyś radę kobietom, które dopiero wkraczają na ścieżki biegowe?

Kobiety, które wkraczają na ścieżki biegowe wiedzą, po co to robią. Myślę, że nie trzeba ich przekonywać, jakie to bieganie jest wspaniałe. Najtrudniejszy jest ten pierwszy krok. Później to nie ma odwrotu. Zaczniesz biegać więcej i szybciej i co ważne częściej. Systematyczność jest tutaj kluczowa. Uzależnisz się, ale to zdrowe uzależnienie:) Dlatego po prostu życzę im powodzenia. By zawsze znalazły czas i ochotę. By każdego dnia miały dość sił by pokonać lenia i miały z tego powodu ogromną satysfakcję.

 

Przenieśmy się do roku 2022... kim chciałabyś, by była Iwona Lewandowska?

Jestem tu i teraz. Nie wiem, kim będę za 10 lat, ale chciałabym być szczęśliwa i nie żałować żadnej podjętej decyzji.

 

Dziękuję Ci bardzo za rozmowę :)

Dziękować :)

 

Korzystając z okazji chciałabym podziękować wszystkim kibicom za wsparcie i wiarę w mój sukces. Szczególnie chcę podziękować Trenerowi, Michałowi, Emilkowi oraz osobom, które przyjechały specjalnie na mój start do Frankfurtu lub umożliwiły mi przygotowania do niego: Annie i Piotrowi Bielińskim z firmy Action, Marcinowi Fudalejowi, Kamili i Dariuszowi Karczmarskim oraz Danucie i Marianowi Gajdom. Dzięki takim osobom jestem pewna, że to dopiero początek „rozkręcania się” mojej kariery.

 

Zdjęcia 2 i 3: Action SA

Zdjęcia 1 i 10: Jakub Kruszka

Dodaj komentarz

Komentarze (53)

  • Napisany przez Comment éviter de s'évanouir lors d'une prise de sang, 14/11/2024 5:11pm (7 miesiące temu)

    What is the generic name for paracetamol Comment soigner
    une langue blanche naturellement Quel est le meilleur endroit pour
    placer un patch de sommeil Que se passe-t-il si vous ne faites pas retirer votre implant

  • Napisany przez свежие вакансии в новосибирске водителем вс, 01/11/2024 5:23am (7 miesiące temu)

    Excellent pieces. Keep posting such kind of
    info on your page. Im really impressed by it.
    Hello there, You've done an incredible job. I will definitely digg it and
    personally recommend to my friends. I'm confident they'll be benefited from this site.

  • Napisany przez төменгі тыныс алу жолдары, 21/10/2024 7:45pm (8 miesiące temu)

    важность интеграции казахстана в данных организациях, интеграция казахстана в мировую экономику сыр сандық идеясы, сыр сандық өлеңі эссе
    жұбан молдағалиев эссе, жұбан молдағалиев мен қазақпын эссе обучение на
    парикмахера в алматы, парикмахер-стилист обучение

  • Napisany przez келун казфарм официальный сайт, 14/10/2024 4:45am (8 miesiące temu)

    семей полигоны себептері, семей полигоны шығарма су туралы эссе 5 сынып,
    су тіршілік көзі эссе 5 сынып фотометрия деген не, колориметриялық әдіс неолит тұрақтарының
    бірі усть-нарым қай жерде орналасқан,
    усть нарым тұрағы мәлімет

  • Napisany przez колесо фортуны онлайн да нет, 12/10/2024 8:35am (8 miesiące temu)

    сколько на небе созвездий, есть ли звёзды,
    не входящие ни в какие созвездия?
    козероги с кемерово история заговоров
    и переворотов
    к чему снится залив квартиры водой снится парень на коне

  • Napisany przez precio de medicamentos bajo prescripción médica Pharlab Sankt Marein im Mürztal, 21/09/2024 11:26am (9 miesiące temu)

    achat médicaments de la marque Mylan Generis Ensenada médicaments de qualité en vente en ligne

  • Napisany przez Vendita di movalis a Bruxelles senza prescrizione, 19/09/2024 2:40am (9 miesiące temu)

    acquistare farmaci in Italia senza prescrizione
    medica qualigen Fosses-la-Ville Freiverkauf von Medikamenten in Frankreich

  • Napisany przez гороскоп овна серпень місяць, 10/09/2024 1:43am (9 miesiące temu)

    до чого сниться якщо ти плачеш
    уві сні і прокидаєшся Значення
    зірок таро у відносинах
    псування нашийник що таке який оберіг
    від пристріту і псування найсильніший для дитини

  • Napisany przez какая молитва от болезней, 04/09/2024 7:21am (9 miesiące temu)

    молитва о болящих на исцеление
    богородице слушать таблица знаков зодиака с какого
    по какое число какой знак снятие порчи
    сорокоустом о здравии
    к чему снится поезд прошедший за мной выбрать свой
    амулет

  • Napisany przez толкование на кофейной гуще цифры, 31/08/2024 4:02am (9 miesiące temu)

    сонники отец умерший пьяный заговоры
    сибирской целительницы от сахарного
    диабета у расклад таро на здоровье, карта таро на здоровье на заставку
    проработка черной луны
    в 7 доме у женщины целовать во сне умершую женщину, целоваться с покойным
    мужем во сне, как с живым

Kanał RSS komentarzy na tej stronie | Kanał RSS dla wszystkich komentarzy