Zaloguj się:

lub  
 
 

I Zimowy Maraton Bieszczadzki i Zimowa Bieszczadzka Dycha

 

autor: Katarzyna Żbikowska-Jusis, opublikowano: 28/01/2015

Bieganie zimą jest super!

O tym, że bieganie zimą ma niepowtarzalny urok przekonuje się coraz więcej osób. Przekonują też o tym organizatorzy biegów zimowych, które powstają coraz liczniej. Ja zapisałam się na Zimowy Maraton Bieszczadzki mając w pamięci siostrzaną imprezę – ultra Maraton Bieszczadzki, w którym brałam udział w ubiegłym roku jesienią. Zimowa wersja maratonu – to na pewno będzie coś – myślałam wypełniając formularz! I było, chociaż ja ostatecznie mogłam pobiec tylko dychę, wrażenia na długo pozostaną w pamięci.

ZIMB2

Centrum Cisnej. 7:20 rano. Bieszczadzki świt...

Cisna przywitała nas śniegiem i temperaturą około 0 stopni. W nocy było trochę zimniej dzięki czemu w dniu startu nie było samych roztopów i głębokich kałuż. Pogoda okazała się dla biegaczy całkiem łaskawa. Start biegu zaplanowano na 7:20 rano. Delikatnie prószył śnieg i panowała radosna atmosfera podekscytowania przed startem. Maraton i bieg na dychę startowały wspólnie - przez krótki fragment szosy biegliśmy razem. Kiedy trasa na 10km oddzieliła się od maratonu skręcając w lewo zaczęły się prawdziwe przełaje. Nogi zapadały się w śniegu utrudniając bieg. Droga prowadziła pod górę, później w dół i znów pod górę. Biegłam przed siebie czując ogromną radość z tego zimowego biegania. Zmęczenie było gdzieś na drugim planie i w zasadzie poczułam je chyba dopiero na ostatnim długim podbiegu przed metą. Trasa dyszki w rzeczywistości była krótsza. Meta pojawiła się przede mną zdecydowanie za szybko. Chciałbym jeszcze biec!

ZIMB4

Ostatni długi podbieg na trasie...

Trasa maratonu z kolei wydłużyła się organizatorom o jakieś 2 kilometry. Nikt jednak nie miał pretensji - wszak to specyfika biegów organizowanych przez rzeźnicką ekipę. Takie rzeczy tylko w Bieszczadach! Poza niespodziankami z długością trasy organizatorzy przewidzieli też inne niespodzianki. I tak w okolicach 34 kilometra maratonu był punkt żywieniowy w knajpce, przez którą się przebiegało. Czekały tam na biegaczy miedzy innymi rarytasami – opiekane ziemniaczki i herbata  z wiśniówką. Kto chciał i miał trochę zapasu czasowego mógł posiedzieć chwilę w cieple. Na trasie maratonu punktów żywieniowych nie zabrakło. Na mecie było z kolei grzane piwo z lokalnego browaru Ursa oraz zupa pomidorowa serwowana w kubkach Coca-Coli:) W budynku gdzie mieściło się Biuro zawodów na biegaczy czekał żurek z kiełbasą i jajkiem. Można się było ogrzać i odpocząć. Organizator zadbał o komfort biegaczy rozdając na mecie solidne folie zapewniające ciepło wychłodzonemu organizmowi.

ZIMB6

Posiłek po biegu

Zakończenie imprezy odbyło się w wiacie niedaleko mety. Było ognisko i losowanie upominków, którymi oprócz 2 zegarków Garmin były firmowe czapki z logo maratonu. Nagrodzono sześciu najlepszych maratończyków i sześć najlepszych maratonek. Poza tym upominki otrzymali najlepsi w kategoriach wiekowych. W biegu na 10km nagrody przypadły najlepszej trójce biegaczy i biegaczek. Jednym ze sponsorów była lokalna mleczarnia w Rykach, która ufundowała kilogramowe sery i sympatyczne gadżety. Podczas zakończenia biegu nie zabrakło śmiechu – oczekiwanie na ogłoszenie wyników i nagrody umilał biegaczom Mirek i jego ekipa organizatorska. Nikomu nie przeszkadzał padający coraz bardziej śnieg. Podsumowując – Zimowy Maraton Bieszczadzki i Bieszczadzka Dycha na pewno przejdą do historii jako świetna impreza z duszą. A ja mam nadzieję w przyszłym roku pobiec już nie dychę, ale maraton.

 

ZIMB7

Zwyciężczynie Zimowego Maratonu Bieszczadzkiego

Dodaj komentarz

Komentarze (0)

Nikt jeszcze nie dodał komentarza

Kanał RSS komentarzy na tej stronie | Kanał RSS dla wszystkich komentarzy