Zaloguj się:

lub  
 
 

Do biegu…gotowa…START!

 

autor: Iwona Ludwinek-Zarzeka, opublikowano: 18/08/2013

zawody biegoweCzasem spotyka się ludzi, którzy „trenują” wyłącznie na startach. Soboty i niedziele spędzają na imprezach biegowych, a w tygodniu ich aktywność fizyczna sprowadza się do spaceru na przystanek autobusowy. Tak porywają się na półmaratony, maratony i (co gorsza) dystanse ultra. Efekt jest taki, że przez lata biegania ich wyniki nie idą w górę, a nawet z wiekiem, mocno spadają.

Również przy regularnym treningu częste starty mogą zdegradować plany dotyczące startu docelowego. Biegając „na maksa” co tydzień wypala się formę wypracowywaną przez resztę dni. Nie ma dramatu, gdy próbujemy swoich sił na krótszych dystansach: 5-10 km, ale kilkanaście półmaratonów w sezonie to biegowe samobójstwo.

Z drugiej strony....

Każda sytuacja ma dwie strony medalu. Bo jaką przyjemność jest z tego, że przez pół roku czekamy na ten jeden, jedyny start, w pocie i znoju wybiegając kilometry pod własnym domem? Poza tym regularne branie udziału w zawodach przynosi ogromne korzyści:

 

Wzrost formy

Prawdopodobnie na żadnym treningu nie dasz z siebie tyle, ile podczas zawodów. Wszystko co dla nas jest trudne, wymagające, przynosi korzyści i rozwija nas, jako biegaczki. Po każdym starcie w zawodach czujesz zmęczenie, ból, ale po okresie regeneracji jesteś gotowa na jeszcze większe wyzwania. Tak się buduje szybkość i wytrzymałość razem wzięte :)

 

Funkcja kontrolna

Wyniki na mecie dają nam szereg informacji: Gdzie teraz jestem? Jakie popełniłam błędy? Co mogę jeszcze zrobić? Czy dam radę pobiec w maratonie w założonym czasie? Grunt to nauczyć się prawidłowo odczytywać komunikaty.

 

Euforia

Rywalizacja, kibice, walka, meta, medale. Kto tego nie lubi? Bywa, że gubimy sens codziennych treningów. Zapominamy po co to robimy, nie czerpiemy  przyjemności z biegania, spoglądamy na naszą pasję tylko poprzez szereg rzeczy, z których musimy zrezygnować. Startując w zawodach wraca chęć do pracy nad sobą, bo nic tak nie motywuje jak to, co dostajemy na mecie.

 

Ile startować i gdzie?

Należałoby jeszcze zadać pytanie: Kiedy? Na 3-4 tygodnie przed maratonem dobrze jest wziąć udział w połówce. Taki start pokaże nam, czy trening, który wykonywałyśmy do tej pory daje nam nadzieję na osiągnięcie założonego czasu na królewskim dystansie. Na tydzień przed ostatecznym podbiciem formy będzie start na 10 km.

A maraton przed maratonem w ramach długiego wybiegania? Bardzo ryzykowne. Zalecam jednak zorganizowanie sobie spokojniejszą wycieczkę biegową we własnym zakresie.

Odpadają też częste półmaratony, ale również cotygodniowe starty na 5-10 km spowodują, że nie będziemy mogły wykonywać regularnie założonych środków treningowych. Przecież po każdym, szybkim starcie musisz troszkę „odtajać”.

Obecnie już przez cały rok można napotkać imprezy biegowe. Stwórz sobie plan startowy, pomyśl na jakich zawodach najbardziej ci zależy. Pomyśl co może rozwinąć twoją formę, a co zdegradować. Przełaje na tydzień przed startem docelowym? Łatwo tu o kontuzję (skręcenie nogi, nadwyrężenie), więc taki typ biegu zostaw na środek sezonu. Za to szybka dycha lub nawet piętnastka może cię niesamowicie wzmocnić.

A częstotliwość? To zależy. Jedni dobrze się czują startując dwa razy w miesiącu, inni są wtedy już zmęczeni, trudno im się zregenerować. Musisz siebie wyczuć i umieć wpleść zawody w plan treningowy.

Nie jestem zwolenniczką startowania „treningowo” (chyba, że bardzo zależy nam na obecności w danej imprezie, a nie możemy sobie jeszcze pozwolić na ściganie). To ma być czas, gdy twoje ciało i umysł uczą się koncentrować swoje siły na maksymalny wysiłek. Zawody mają być naszym sprawdzianem, testem, czy to co robimy na co dzień, ma sens. Również świadomość tego, że dałaś z siebie wszystko, da ci największą radość i satysfakcję.

 

 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)

Nikt jeszcze nie dodał komentarza

Kanał RSS komentarzy na tej stronie | Kanał RSS dla wszystkich komentarzy