Zaloguj się:

lub  
 
 

Matka Polka i biegaczka - jak to wszystko pogodzić?

 

autor: Karolina Michalczak, opublikowano: 22/12/2012

 

Definicję Matki Polki zna chyba każdy w tym kraju, tylko każdy ma inną. Zabierając się do pisania tego artykułu przeszukałam trochę sieć w poszukiwaniu jednej ujednoliconej definicji. Jednak to co znalazłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Najczęściej wyjaśniano to pojęcie tak: niewykształcona, niezaradna, zaniedbana kobieta z nadwagą, targająca ciężkie siatki, otoczona dookoła przez gromadkę dzieci (oczywiście wykarmionych piersią), a w domu mąż pan i władca czekający aż go obsłuży, ugotuje, posprząta i wypierze. A inna że to kobieta, która wychowuję dzieci zwłaszcza synów w duchu patriotycznym i każe iść im na wojnę.

 

Hmmm ...uśmiałam się, niezły miszmasz. Zastanawia mnie skąd takie różnorodne podejścia bo z kolei w moich stronach Matka Polka to kobieta, która ma więcej niż dwoje dzieci. Niedawno zresztą się dowiedziałam, że mieszkam w zakątku Matek Polek, bo wszystkie najbliższe sąsiadki miały troje dzieci więc trzymam fason, bo ja też mam troje. A tak na marginesie czasem zdarza mi się taka sytuacja, że gdy poznaje kogoś nowego i mówię że jestem potrójną mamą, ten ktoś patrzy na mnie z niedowierzaniem. Przygląda się mojemu brzuchowi jakby w poszukiwaniu fałd wokół niego, które na pewno powinny być ale ich ma, a na twarzy „ktosia” maluje się pytanie „jakieś czary czy co?”

Najmądrzejsza definicja to taka, że Matka Polka to kobieta mająca dziecko lub dzieci i mieszkająca w Polsce. I właśnie ja nią jestem i wy nimi jesteście skoro czytacie ten artykuł. A to jakie jesteście zależy już tylko od was.

 

Ja w tym roku podjęłam decyzję iż oprócz tego że będę się starała być świetną mamą, znośną żoną, to zostanę jeszcze biegaczką amatorką. Decyzję pomogły mi pomóc wałeczki tłuszczu na brzuchu, będące pozostałością ciąży zakończonej z początkiem roku. Tak naprawdę była to główna motywacja i jeszcze chyba chęć sprawdzenia czy wyleczyłam się już ze słomianego zapału, na który zapadłam w dzieciństwie. I oto drogie Kobietki mamy przekroczoną połowę grudnia ja nadal biegam. Nie będę się rozpisywać o zgubionych 30 kg, super figurze jak na warunki trzykrotnej rodzicielki, świetnym samopoczuciu i paru wybieganych życiówkach bo nie o tym miał być artykuł. Miałam napisać jak to wszystko pogodzić bo nie jest to łatwe zadanie. I nie chodzi tu o rozpisywanie jakiegoś planu na każdy tydzień, bo przy dzieciaczkach zawsze coś wypadnie.

 

Ja mam ułatwione choć z drugiej strony też utrudnione zadanie, bo mój mąż również biega. Plus tej sytuacji jest taki, że rozumie, że trzeba iść na trasę i nie zadaje pytań typu „dlaczego znów idziesz biegać zamiast prasować”, że zmotywuje, zagrzeje do dalszego biegania. Minusem z kolei jest to, że on też wychodzi na trasę i muszę to uwzględnić przy planowaniu swoich treningów.

W naszym przypadku nie ma jakiegoś ogólnie przyjętego złotego środka jak to wszystko pogodzić. To jest kwestia dogadania się i ustalenia wszelkich innych spraw do załatwienia. Nie jest też tak, że bieganie jest na pierwszym miejscu bo na nim są i zawsze będą dzieci. Ktoś może mieć poczucie, że je zaniedbujemy i zostawiamy idąc biegać, ale po pierwsze zawsze zostają pod dobrą opieką. Po drugie natomiast, co trzeba sobie uświadomić robimy to także dla nich, by miały zdrowych i pełnych życia rodziców, którzy nie siedzą w weekend przed telewizorem tylko startują w biegach. Może i w nich uda się zaszczepić tą żyłkę do aktywności fizycznej, jako ważnego aspektu życia i stanie się to naszą rodzinną tradycją.

Generalnie wygląda to tak. Biegamy w tygodniu roboczym 3 razy, tego samego dnia popołudniu najczęściej jedno po drugim. W czasie gdy jedno biega drugie zajmuje się dziećmi czyli karmi, przewija, bawi się i pomaga przy lekcjach. Czasem się zdarza, że zaistnieje ryzyko, iż popołudniu coś wypadnie i nie zdążymy oboje. Wówczas ja wstaje rano po 6 i idę na przebieżkę zwykle krótszą, ale ważne że plan minimum jest wykonany. W weekendy z kolei przychodzi czas na dłuży cross po lesie. Staramy się wówczas zorganizować jakąś opiekę dla naszych latorośli, jeśli jednak się nie udaje znów się zmieniamy.

Bieganie i wychowywanie trójki dzieci wymaga wypracowania w sobie samozaparcia, zdyscyplinowania i nie ulegania wymówkom. Nawet jeśli leje czy pada śnieg lub nie masz siły bądź ochoty, ale masz możliwość żeby iść na trasę, trzeba iść - trzeba skorzystać z możliwości.

Gorzej jest w przypadku startu w biegach, jeśli chcemy pobiec oboje. Wtedy już musimy prosić o pomoc najbliższych, aby zaopiekowali się dzieciaczkami, ale póki co nikt nam nie odmówił. Udało nam się też zachęcić do biegania starszą 8 letnią córkę, więc w weekendy na zamianę zabieramy ją na leśne przebieżki, zawsze wtedy temu drugiemu zostaje już tylko dwójka dzieci do ogarnięcia.

Uwierzcie drogie Kobietki to jest wszystko możliwe do pogodzenia tylko trzeba się odważyć. Spróbujcie, bo dzieci to tak jak i ciąża - nie choroba, nie dyskwalifikuje. Możecie być aktywne i czerpać z życia. Musicie tylko tego chcieć.

Poniżej podaję moją autorską trochę żartobliwą instrukcję, przepis bądź procedurę jaką należy zastosować gdy ma się dzieci i chce się iść biegać. Nadmieniam tylko, że nie  bierzemy pod uwagę opcji pakowania dzieci do plecaka i zabierania ze sobą. Wybieramy jedną lub dwie z  proponowanych opcji:

  1. idziemy biegać gdy wszyscy jeszcze śpią, wczesnym porankiem, który teraz jest nocą, należy więc zaopatrzyć się w czołówkę by móc z łatwością przedzierać się przez mgły ... można się przynajmniej poczuć jak górnik;
  2. być w posiadaniu cierpliwego męża, bądź męża który podziela naszą pasję (tak łatwiej) i w czasie gdy biegamy będzie próbował ogarnąć całe rozbawione towarzystwo, należy jednak pamiętać by przygotować wcześniej sporą ilość jedzenia i picia, aby dzieciaki nie zjadły tatusia, bo kto zostanie następnym razem?;
  3. mieć kochanych Dziadków, którzy z wielką przyjemnością zaopiekują się gromadką ukochanych wnucząt, nakarmiwszy ją przy okazji, wówczas istnieje opcja zabrania męża jako towarzysza biegowego.

Powodzenia!

 

Foto: archiwum autorki. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Dodaj komentarz

Komentarze (1)

  • Napisany przez Memka, 27/04/2017 8:48pm (7 lata temu)

    Kochana a co pijesz w trakcie lub po bieganiu? Bo ja aż boję się wziąć cokolwiek do ust, dowiedziałam się, ze będzie kolejna aferka i proces dotyczący Oshee o nieprawidłową zawartość kolagenu.http://www.fakt.pl/pieniadze/zakupy/napoj-oshee-na-celowniku-inspekcji-sanitarnej-nie-zawieral-tego-co-obiecywal/wgqp32q

Kanał RSS komentarzy na tej stronie | Kanał RSS dla wszystkich komentarzy