Zaloguj się:

lub  
 
 

Nike LunarGlide 6. Test.

 

autor: Katarzyna Żbikowska-Jusis, opublikowano: 04/09/2014

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam nowe LunarGlide 6 od Nike pomyślałam dwie rzeczy: że te buty są śliczne i że za diabła nie dam rady w tym biegać! Na co dzień biegam w lekkim obuwiu z cienką podeszwą i małym bądź zerowym dropem (spadkiem pięta – palce). Przekonałam się do takiego stylu biegania i w grubszych butach po prostu nie mogę zbyt długo biec bo… boli mnie śródstopie. Tymczasem Nike  LunarGlide 6 mają podeszwę niczym solidna poduszka! Kiedy założyłam nowe Lunarglidy naprawdę miałam obawy, że nie pobiegnę w tych butach zbyt daleko…

 NIke Lunarglide 6

Design

Tak, trzeba przyznać, że kolejny raz Nike spisało się na medal jeśli chodzi o design. Biała cholewka z siateczki i bajecznie kolorowa podeszwa z kosmicznym wzorem od spodu przykuwa uwagę. Jest modnie i nowocześnie. Nie ma się do czego przyczepić, choć , wiadomo – o gustach się nie dyskutuje. Mi się podobają.

But wagi lekkiej

Kiedy się na nie patrzy LunarGlide 6 wydają się masywne i ciężkie jednak wystarczy wziąć je do ręki żeby doświadczyć niemałego zaskoczenia. Nie wiem jak to możliwe, ale te buty naprawdę są wyjątkowo lekkie. Nowa odsłona znanego modelu Nike jest lżejsza od poprzedników dzięki unowocześnionej i lżejszej wersji pianki Lunarlon.

Podeszwa

Podeszwa od początku wzbudziła we mnie najwięcej kontrowersji, żeby nie powiedzieć, niechęci. Gruba, niezbyt elastyczna (w porównaniu do większości moich butów – w ogóle nie elastyczna) i twarda. Założyłam buty i poczułam się jak na koturnach. Miałam coraz więcej wątpliwości czy w tym da się przebiec choćby kilka kilometrów!

LunarGlide 6 4

Ponieważ jest to z przeznaczenia but treningowy na twarde nawierzchnie zdecydowałam się na początek  zrobić w nich przebieżkę po asfalcie i betonowych chodnikach.  Przy szybszym biegu miałam wrażenie, że but nie nadąża za tym, co chciałyby zrobić stopy. Pewnie to kwestia przyzwyczajenia do minimalizmu…  Ponieważ w tak grubej podeszwie nie spodziewałam się poczuć podłoża po którym biegnę skupiłam się na tych elementach, których ja osobiście już w butach do biegania nie szukam – na stabilizacji, amortyzacji i ochronie. Tutaj na pewno LunarGlide 6 sprawdzają się idealnie. Buty są mocno amortyzowane, a dodatkowo usztywniony zapiętek doskonale trzyma i stabilizuje stopę.  Producent zapewnia, że model ten jest stworzony dla stopy neutralnej i pronującej. Jestem przekonana, że jeśli ktoś lubi dużą porcję amortyzacji w butach biegowych będzie lunarami zachwycony.

Ja niestety nie mogę powiedzieć tego o sobie. Kolejne kilometry  biegu potwierdziły niestety moje obawy, że ten model buta nie jest dla mnie – szybko zaczęłam czuć znajome „ciągnięcie” w śródstopiu. Cóż, tak już mam, że moje stopy przyzwyczaiły się do elastycznej lekkiej podeszwy i wolą czuć powierzchnię po której biegną. Jeśli tego nie ma i stopa nie może pracować – pojawia się ból.

Cholewka

Za cholewkę należy się Nike bardzo duży plus. Producent zrezygnował z nadmiernej ilości przeszyć i łączeń tkanin dzięki czemu but jest miękki , wygodny i nie obciera. Siateczka, z której zrobiona jest cholewka jest dość przewiewna. Język buta mięciutki i wygodny. System sznurowania Nike Flywire  pozwala na idealne dopasowanie buta do stopy bez zbędnego nacisku na śródstopie. Tak pisze producent i z tym się zgadzam. Buty są faktycznie bardzo wygodne.

LunarGlide 6 3

Przeznaczenie butów

Zdecydowanie nowe LunarGlide 6 przeznaczone są na twarde nawierzchnie.  Po ścieżce w parku biegło się też wmiarę ok, ale już fragment leśnej nawierzchni zdecydowanie solidnie mnie zmęczył. Tutaj nadmiar stabilizacji zupełnie mnie wybił z rytmu, bo biec leśnym szlakiem i nie czuć tego, co ma się pod stopami wydaje mi się nieco ryzykowne.

Moim zdaniem te buty przeznaczone są na dłuższe spokojniejsze treningi. Bieganie szybko w LunarGlide 6 wcale nie przychodzi tak łatwo bowiem sztywna gruba podeszwa mocno zaburza dynamikę biegu i spowalnia ponowne wybicie. Ale producent również określa LunarGlide 6 butami treningowymi, a nie do startów więc wszystko się zgadza.

Dla kogo?

Dla biegaczek które cenią dużą dawkę amortyzacji i stabilizacji. Dla osób, które biegają dużo po asfalcie i mają kłopoty ze stopami (np. nadmierna pronacja, duże płaskostopie). Dla  biegaczek które biegają „tradycyjnie - z pięty”. Dla początkujących.

Kto nie będzie zadowolony?
Te biegaczki, które preferują obuwie minimalistyczne i cenią sobie dobre czucie podłoża i pracę stopy.

LunarGlide 6 1

 

LunarGlide LunardGlide’owi nierówny…

Nie biegałam we wszystkich edycjach butów LunarGlide. Ale mam wśród moich treningówek np. LunarGlide 4 i tamte buty pozytywnie mnie zaskoczyły mimo sporej amortyzacji. LunarGlide 5 podobno niewiele się różniły od czwórki. Jeśli chodzi o szóstą odsłonę modelu – producent wymienia szereg zmian względem poprzedniej edycji. I prawdę mówiąc tych zmian chyba faktycznie jest dużo, bo jak dla mnie to ten model różni się od standardowych LunarGlide’ów bardzo.

W porównaniu z modelem poprzednim  w LunarGlide 6 zmieniono(wg. producenta):
- układ pianki Lunarlon zapewniający wyższy poziom amortyzacji oraz stabilizacji

- nowa, lżejsza i bardziej miękka wersja pianki Lunarlon – zmniejszenie agi buta

- konstrukcję podeszwy zewnętrznej

- usztywniona konstrukcja zapiętka -  dodatkowa stabilizacja stopy

- zwiększona liczba oczek w systemie sznurowanie Nike Flywire – zapewnia jeszcze lepsze dopasowanie buta

- górną część języka ( jestkrótszy i bardziej miękki)


Podsumowując – przebiegłam w Nike LunarGlide 6 mniej więcej 40 kilometrów podczas których przetestowałam chyba wszystko, co dało się przetestować w tych butach. Wszystko wskazuje na to, że od tej pory będę w nich raczej chodzić niż biegać, bo biegać wolę w innych butach – jak choćby słynnych Nike Free, które nieustająco mnie zachwycają.   Wniosek końcowy jest taki -  to nie mój typ, ale jeśli ktoś lubi duuużo amortyzacji – niech kupuje.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)

Nikt jeszcze nie dodał komentarza

Kanał RSS komentarzy na tej stronie | Kanał RSS dla wszystkich komentarzy