Zaloguj się:

lub  
 
 

VII PGNiG Grodziski Półmaraton „Słowaka” - relacja Rozbieganej mamy:)

 

autor: Karolina Michalczak, opublikowano: 10/06/2013

Zamiar startu w VII Półmaratonie Słowaka w Grodzisku Wielkopolskim był zupełnym spontanem i na ostatnią chwilę, gdyż nasze numery startowe były już powyżej 2100. Uznałam, że może warto zrobić to choć raz bez przygotowania i nastawiania się dla samego wyzwania, którego mi brakowało. Ważne było tylko to, by znaleźć opiekę dla dzieciaczków na te parę godzin i oczywiście z pomocą przyszła niezawodna jak zawsze mama Renia.

Tydzień przed biegiem zaczęliśmy fiestę makaronową, ale w piątek już porzuciliśmy ją na rzecz naleśników, bo ileż można ;-) Staraliśmy się też nie nadwyrężać zanadto, no ale oczywiście jak to my w zasadzie laicy popełniliśmy podstawowe błędy. Ja wybrałam się w piątek na 15-to kilometrową wycieczkę rowerową po Zielonej Górze z małym 12-to kilogramowym krzyczącym balastem w foteliku, a mąż całą sobotę kosił w pełnym słońcu nasz zarośnięty ogród. I wyszło szydło z worka, ale dopiero w niedzielę.

 DSC 1261

Sprawdzana w sobotę prognoza pogody wskazywała iż między godziną 11 a 13 w Grodzisku będzie pochmurno i deszczowo. I z takim nastawieniem kładłam się spać z zamiarem pobudki o 6 rano.  Jakież było moje zdziwienie gdy moje maluchy nawiedziły sypialnie już o 4.30 skore do zabawy, a ja się czułam jakbym dopiero co zasnęła. Cóż było robić udawałam że ich nie ma i drzemałam, a gdy nadszedł faktyczny czas pobudki one smacznie posnęły …normalnie dom wariatów i jak tu pobiec za 4 godziny półmaraton? … No jak? Nie inaczej niż na wariata.

Po odstawieniu dziatwy do ukochanej babuni, zaopatrzeni w batony i tubki energetyczne pojechaliśmy na miejsce zbiórki by się przesiąść do innego auta z biegaczami. I wyruszyliśmy. Całą drogę próbowałam zasnąć, ale nie było mi dane. Marzyłam o mocnej czarnej kawie. Napiłam się jej gdy dotarłam na miejsce, a do niej otrzymałam dawkę tak pobudzającej muzyki – nieopacznie usiadłam przy głośniku gdy pani śpiewająca zaryczała „Małgośka mówią mi …” – że już spać się kompletnie ode chciało bo włosy mi dęba stanęły ;-)

Odebraliśmy pakiety startowe, przebraliśmy się i ruszyliśmy na trasę wymarszu bo jak się okazało w Grodzisku jest tradycja, iż miejscowa orkiestra dęta odprowadza zawodników spod hali sportowej - gdzie było biuro zawodów - na start który mieścił się na rynku głównym. Start i meta zarazem, były pięknie przygotowane, przechodziliśmy pod łukami ozdobionymi balonami, wszędzie mnóstwo kibiców. Dla mnie - uczestniczki zaledwie kilku biegów – było to coś niesamowitego, ale nie wiedziałam jeszcze co mnie czeka dalej.

 DSC 1267

Nastąpił start, pogoda niesamowicie się poprawiła i zza zapowiadanych chmur wyszło słońce, które zaczęło prażyć. Temperatura ok.  23 stopnie Celsjusza,   parno i duszno hmmm … nie wyglądało to najlepiej. Zaczęłam biec wpierw z mężem, ale potem zwolniłam do swojego stałego tempa, a on zaczął gonić Peacemakera na 2:00, optymistycznie nastawiony płaską trasą i z planem na życiówkę czyli złamaniem dwóch godzin. Uciekł mi, biegłam sama w palącym słońcu. Faktycznie trasa płaska jednak przy tych warunkach atmosferycznych nie miało to żadnego znaczenia bo biegło się ciężko. Wszędzie kibice, ludzie z domków przez osiedla których biegliśmy powystawiali krzesełka ogrodowe i oglądali nasze zmagania z samymi sobą. A było się z czym zmagać do tej pory nigdy podczas biegu nie wypiłam i nie wylałam sobie na głowę takich ilości zimnej wody …czułam się  zupełnie jak panna z mokrą głową, ale w dosłownym słowa znaczeniu.

Na siódmym kilometrze dogoniłam męża lub raczej on dość mocno zwolnił, nie wyglądał najlepiej mówił coś że nie daje rady i że mam biec dalej, więc pobiegłam. Przez kolejne 14 kilometrów ciągle się oglądałam czy mnie nie dogania, brakowało mi wsparcia czułam że opadam z sił. Ale nie tylko ja po wszystkich zawodnikach było widać że dostają w kość. Mijały kolejne kilometry, to zwalniałam to przyspieszałam, a słońce nie odpuszczało. Ze wsparciem dla biegaczy wyszli okoliczni mieszkańcy i z prywatnych posesji wystawili zraszacze i dopijali nas wodą. Gdy tak biegłam przypomniałam sobie komentarze znajomego do mojego posta na Facebooku o tym iż wybieram się na półmaraton. Uznał on bowiem, iż decyzja o takim starcie w moim przypadku czyli matki trójki dzieci jest pozbawiona zdrowego rozsądku, że powinnam zrobić coś dla siebie, odpocząć, zrelaksować się, a nie porywać się na takie wyzwanie. I pomimo ciężkich warunków na trasie w czasie biegu nadal uważałam to co mu odpisałam, że biegnę właśnie dla siebie, by pobyć sama ze sobą, by odpocząć męcząc się, by się przekonać czy dam radę po raz kolejny.

 DSC 1270

Gdy wbiegałam na mój 10 km właśnie finiszował zwycięzca z czasem 1:04:05 i zarazem rekordem trasy Kemboi Henry z Kenii. Pierwsza kobieta również reprezentantką Kenii była  Kimutai Helen z czasem 1:17:19. Cóż oni skończyli, a ja miałam jeszcze jedną pętle więc biegłam dalej myśląc o wszystkim innym tylko nie o tym ile jeszcze przede mną.

Nadal nie wiedziałam co z moim mężem ciągle było słychać sygnały ambulansów, bałam się że zasłabł ale nikt nie dzwonił. Gdy wbiegałam na metę myślałam że może odpuścił i czeka na mnie, ale go nie było. Skończyłam z czasem 2:11:24 z 1570 miejscem w kategorii open i 45 w kategorii K-30, odebrałam swój piękny medal i usiadłam. Czekałam, czekałam i się doczekałam mąż wpadł z czasem 2:18 ale na szczęście nie padł, choć mówił że na mecie czarno mu się zrobiło przed oczami.

Zabraliśmy się do pałaszowania posiłków regeneracyjnych których było co niemiara … zrobiliśmy swoje nadszedł czas na relaks w miłym towarzystwie biegaczy.

Z tego co słyszałam przed startem wydano około 2100 pakietów startowych, a bieg ukończyło 2065 biegaczy w tym 358 kobiet. Dla mnie osobiście są to zawrotne ilości, ale jak widać wszystko przede mną.

 

Słów kilka o organizacji imprezy, a w zasadzie jedno słowo SUPER!!! I nie jest to przesadzona opinia bo konsultowana z innymi uczestnikami. Bardzo wysoki poziom, duże zaangażowanie mieszkańców, wolontariuszy, służb porządkowych no i ta atmosfera, która zniwelowała wszelkie trudy biegu. Wracamy do Grodziska za rok - to już postanowione!

Dodaj komentarz

Komentarze (2)

Kanał RSS komentarzy na tej stronie | Kanał RSS dla wszystkich komentarzy