Zaloguj się:

lub  
 
 

14 minut czyli biografia biegacza ekstremalnego - Alberto Salazara

 

autor: Witold Glück, opublikowano: 30/10/2013

14 minut2Przynaję, że biorąc tę książkę do ręki miałem przeświadczenie, że nie wyczytam tam nic szczególnie ciekawego, ot historia utalentowanego biegacza, który odniósł kilka zwycięstw.

O Salazarze zrobiło się głośno po sukcesach olimpijskich jego podopiecznych- Mo Faraha i Gallena Ruppa . Przerwali oni hegemonię duetu Kenijsko-Etiopskiego w biegach na 5 i 10km. Będąc dalekim od rasizmu, sukces Rupp-a jest także obaleniem tezy, że szczególne predyspozycje ciemnoskórych biegaczy umożliwiają im osiągnięcie wyników, do których biali ludzie nawet nie mogą się zbliżyć.

Nie warto streszczać książki i opisywać poszczególnych jej części – nie ma tam klasycznych rozdziałów, choć chronologia istnieje. Warto jednak napisać o osi wokół której wszystko się dzieje. Tą osią jest owe 14-minut, gdy w wyniku zawału serce Salazara przestało bić i prowadzona była jedynie resuscytacja. Czy zawał może odmienić czyjeś życie? To głębokie pytanie i nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale  wiele osób zmienia się po czymś takim.

Salazar  napisał tę książkę – jak sam zaznaczył - nie dla pieniędzy, sławy czy z nudów – miał potrzebę podzielenia się z ludzi historią swojego życia, swoich klęsk i triumfów. Jest wiele książek napisanych przez biegaczy – część są to poradniki, część to biograficzne wspomnienia; jednak w tej książce zaskoczyła mnie szczerość jej autora. Napisał o pasji do biegania i wygrywania, o niepohamowanej wręcz ambicji i woli walki, o własnych słabościach i tytanicznej pracy. Bez ogródek  pisze o tym jak wielokrotnie „zajeżdżał się” na zawodach dając z siebie 110% możliwości i zapisując się w historii maratonu, jak modlił się biegnąc i leżąc na mecie pod kroplówką.

Ujmujący jest fakt takiego otwartego przyznania się do religijności, głębokiej wiary, pielgrzymek, ale też do depresji i brania Prozacu. Nie jest to spowiedź religijnego oszołoma czy skruszonego grzesznika; raczej głos z głębi duszy. Salazar ma odwagę mówić tak jak to widzi bez chowania się za frazesami – jak go pytali po co przyjechał na zawody to mówił otwarcie, że chce wygrać, a nie wygłaszał okrągłych zdań, że się postara. I ta szczerość mu towarzyszy też na sali reanimacyjnej - nic nie wspomina o „białym świetle” i innych stanach ducha, choć nikt tego sprawdzić nie może, po prostu jak nic nie czuł i nic nie pamięta i  to tak mówi.

Nie zdradza nam też nawet rąbka trenerskiego warsztatu. Planów treningowych tu nie znajdziecie;  nie wiadomo też jak odkrył talent Ruppa. Trochę mnie to zawiodło – myślałem, że będą chociaż jakieś przykłady jak trenował, jak się odżywiał a tu nic! Ciekawostką jest fakt, że trenował młodych biegaczy nie mając „papierów” trenerskich – chyba tylko w Stanach było to możliwe.

Trochę drażniły mnie pochwały pod adresem Nike, ale skoro to właśnie Salazar, który mówi to co myśli to może ma rację. Całego ośrodka przygotowań nie widziałem na własne oczy.

Czy wyznał całą prawdę jak w konfesjonale? Czy coś zataił? Czy jakiś grzech dopingu na nim ciąży? Nie wiem. Lektura książki wskazuje, że poddawał się tak ekstremalnym wysiłkom, tak potwornemu wyczerpaniu i odwodnieniom, że te tytułowe 14 minut musiało nadejść.

I czy jest to wzór do naśladowania? Odpowiedzi szukajcie, po przeczytaniu książki tak jak Alberto na dnie własnego sumienia.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)

Nikt jeszcze nie dodał komentarza

Kanał RSS komentarzy na tej stronie | Kanał RSS dla wszystkich komentarzy