Zaloguj się:

lub  
 
 

7. Półmaraton Warszawski

 

autor: Dorota Szparaga, opublikowano: 30/03/2012

 

Przygodę z bieganiem rozpoczęłam we wrześniu 2009. Początkowo bieganie traktowałam jako przerywnik w treningach łyżwiarstwa figurowego, które trwały od września do maja. Ograniczało ono się głównie do treningów towarzyskich oraz startów głównie na 10km, otarłam się też o biegi górskie i ekstremalne biegi górskie na orientacje. W 2011 zaczęłam trochę bardziej poważnie podeszłam do tematu ze względu na wejście do teamu biegowego w mojej firmie.

Ze względu na fakt, że na wiosnę zaplanowałam maraton, logicznym wydawał się fakt startu w półmaratonie. Rozważałam Wiązowną, ale w końcu wybór padł na 7 Półmaraton Warszawski. Cel - czas poniżej 1:45.

Początek dnia nie był obiecujący. Wstałam o godzinę za wcześnie a potem spóźniłam się na autobus. Na Dworcu Centralnym autobus 517 wypełnił się po brzegi półmaratończykami. Zastanawiałam się czy nie zmiażdżą mojego roweru, który w swej naiwności zabrałam, sadząc, że po półmaratonie skoczę jeszcze na wycieczkę rowerową. Jednak ten rozentuzjazmowany tłum sprawił, że udzieliła mi się atmosfera zawodów. Pojawił się banan na twarzy i w duszy. Wypadłam z autobusu, lecąc w pośpiechu na pamiątkowe zdjęcie ze znajomymi. Wpadłam na nich tuż przy wejściu na Stadion Narodowy. Podążyliśmy do szatni w podziemiach. Po zdaniu depozytu gorączkowo zaczęłam dzwonić do Lili z którą miałam razem biec. W międzyczasie uskuteczniałam poszukiwania Ani, która miała być naszym peacmakerem. Totalne wariactwo, rozgrzewka już nie była potrzebna. Pierwszy sukces – Ania znaleziona, potem Lila.

Stoimy w strefie 1:45 na Moście Poniatowskim. Nagle rozlega się kultowa piosenka „Mam tak samo jak Ty, miasto moje a w nim….”, co wywołuje u mnie ciarki. Adrenalina sprawia, że porzucam jeszcze przed startem obciachową bluzę z lokalnego targowiska i zostaje w koszulce bez rękawów. W oczekiwaniu na start falowy ucinam pogawędki z przypadkowo spotkanymi kolegami (jeden z poprzedniej pracy, drugi z obecnej) – mały ten świat. Powoli z Lilą przesuwamy się do przodu, nieopatrznie lądując na końcu strefy 1:40 i gubiąc Anię. Nie ma to jak stracić peacemakera na początku. Ania została zabarykadowana przez „bramkarzy” pilnujących stref. Po krótkiej dyskusji, uznałyśmy, że ruszamy a Ania nas dogoni. Dopadła nas na 13km na szczęście. Start z końca strefy zapewnił nam komfortowy luz. Zaczynamy spokojnie w tempie w okolicach 5min na km, coby się rozgrzać. Niepokoi mnie, że co chwila kogoś mijamy, cały czas monitujemy czy nie biegniemy za szybko, aby się na początku nie wyprztykać. W oddali majaczy palma na Rondzie de Guella. Na Nowym Świecie mijam koleżankę z basenu, Marzenę. Na Krakowskim Przedmieściu spory tłum i orkiestra policyjna zagrzewa do biegu. Potem skręcamy w Miodową, Bonifraterską mijając po drodze Plac Powstańców Warszawy, lekko w dół przy znajomym mi dobrze Stadionie Polonii. A następnie lekki podbieg na Cytadelę, gdzie wbiegliśmy przez wąską bramę przy dźwiękach folkowej kapeli. Następnie zbieg na Wisłostradę. Nadal czuje duży komfort, wiatr powiewa, jest super. Na plecach słyszę ciężki oddech, który mi towarzyszy do długiej prostej na Wybrzeżu Szczecińskim. I tu właściciel oddechu zrównuje się z nami. Tę długą prostą umilam sobie perspektywą tunelu i czekających w nim atrakcji w postaci chóru. Kolegi niestety nie zdążyłyśmy lepiej poznać, gdyż zgubił się na wodopoju przed 10km. W tunelu ciarki i osiągamy dystans 10km. Podbieg za tunelem umila ogromna liczbą kibiców. Z tłumu pozdrawia kolega, więc przyśpieszam, na szczęście Lila mnie hamuje. Tuż przed skrętem w Ludną dopada nas Ania, nieźle musiała gnać! To dobry moment, akurat przed podbiegiem. Jest dobrze, tempo właściwie, zmęczenia nie czuję. Staramy się nie walczyć z podbiegiem, tylko wziąć go po dobroci, żeby się nie odwdzięczył na 16km. I tu już się kończy komfort i gadki szmatki. Potem próba rozluźnienia kończyn górnych i dolnych na stromym zbiegu z Belwederskiej. Głos Ani będzie nam towarzyszyć do końca „dobre tempo, trzymamy, luźno, schowajcie się za mnie”. Na Wisłostradzie wychodzi słońce a silny wiatr nie ułatwia biegu. Przy Ludnej ku mojemu zdziwieniu duża grupa półmaratończyków udająca się w kierunku Agrykoli, myślę: „nie jest źle”. Od 17km skupiam się na poruszaniu nogami w zadanym przez Anię tempie i przekonaniu własnego umysłu, że w ogóle nie jestem zmęczona, mam dużo siły i energii. Ania cały czas wspiera. Przez chwilę mam płonną nadzieje, że most Świętokrzyski to Poniatowski. Na ślimaku na Poniatowskim na podbiegu nieco odpuszczam, ale na szczęście za chwile się ogarniam dzięki Ani, która krzyczy „nie odpuszczaj, jeszcze tylko dwa okrążenia na stadionie i już koniec”. A ja nie wiedzieć czemu wyobrażam sobie bieżnię na Agrykoli i te dwa okrążenia, co nie napawa optymizmem. Po wybiegnięciu na Poniatowski przyśpieszam, potem już tylko ostry skręt na Narodowy. Na finiszu wola walki pozwala mi wyprzedzić kilka osób, wpadam rozpędzona na metę.

Muszę usiąść. W lekkim oszołomieniu zadaje uzasadnione pytanie gdzie rozdają medale i picie oraz gustowne okrycia foliowe. Cel zrealizowany wynik netto 1:43:54. Ogromna radość, satysfakcja i gdzieś tam w środku chochlik „a może mogłam lepiej, przecież nie jestem aż taka zmęczona”. Po dyszce zawsze czułam niedosyt, a półmaraton zaspokoił mnie biegowo. W drodze do szatni spotykam sporo znajomych, standardowe pogawędki. Potem zwiedzanie Stadionu Narodowego – robi spore wrażenie. No i oczywiście zdjęcia. Porzucam myśl o wycieczce rowerowej do Kampinosu i udaje się ze znajomymi na przepyszne jedzonko węglowodanowe do pierogarni. Jest mi dobrze: cel zrealizowany, lekkie aczkolwiek przyjemne zmęczenie, dobre towarzystwo, smaczne jedzenie tylko trochę mnie telepie. Po powrocie do domu roztropnie sprawdziłam wyniki – okazało się, że zajęłam trzecie miejsce w kategorii ubezpieczeniowców kobiet. No i przepuściłam podium na tak prestiżowej imprezie. A teraz czas na debiut maratoński.

 

Tekst: Dorota Szparaga

Zdjęcia: 1. Rafał Krzycki, 2. Dorota Świderska

Dodaj komentarz

Komentarze (0)

Nikt jeszcze nie dodał komentarza

Kanał RSS komentarzy na tej stronie | Kanał RSS dla wszystkich komentarzy